Wracamy na drogi – będzie więcej wypadków?

Autor: Monika Chłopik

Tegoroczna majówka była inna niż dotychczasowe: mniej mobilna, zostaliśmy w domu. Niestety w jednym nie różniła się od poprzednich. Czarne statystyki wręcz były gorsze. Od 24 kwietnia, czyli od pierwszego weekendu po częściowym zniesieniu obostrzeń związanych z pandemią, do 6 maja, na polskich drogach zginęło 76 osób. To o dwie więcej niż w tym samym okresie w ubiegłym roku, kiedy to poruszaliśmy się po kraju swobodnie. Pandemia i mniejszy ruch sprawiają, że stajemy się jeszcze gorszymi kierowcami, bez skrupułów łamiemy przepisy. A co będzie, gdy wrócimy do normalnej aktywności?  

Niestety złe nawyki szybciej wchodzą w krew. Wielu kierowców wykorzystywało puste drogi niemal jak tory wyścigowe. Niektóre doniesienia o wypadkach drogowych były jak fragmenty filmów z popisami kaskaderów. A tymczasem i przed pandemią jeździliśmy już o wiele za szybko, nic sobie z tego nie robiąc.

Będzie więcej wypadków? Złe nawyki polskich kierowców

W lutym tego roku przeprowadziliśmy badanie wśród polskich kierowców. Zapytaliśmy o ich nawyki na drodze i postrzeganie przepisów drogowych. Prawie 70 proc. kierowców uważa, że przekroczenie prędkości o 10 km/h jest bezpieczne! Połowa uważa, że przekraczanie prędkości o 20 km/h to nie problem, a aż 1/3 nie widzi nic złego w jeździe o 30 km/h więcej niż pozwalają na to przepisy na danej drodze. Te dane świadczące o lekceważącym stosunku do przepisów niestety znajdują odzwierciedlenie w statystykach wypadkowych. Liczba wypadków, a przede wszystkim zabitych na drogach, w Polsce nie spadała tak, jak oczekiwano. Nadal jesteśmy tu w ogonie Europy. Bezpieczeństwo na drogach miało więc słusznie stać się na początku tego roku jednym z priorytetów dla rządu.

Nie publikowaliśmy jeszcze wyników naszych badań, planowaliśmy ruszyć z dużą kampanią edukacyjną 29 marca. Pandemia pokrzyżowała nam plany. Wydawało się też, że może nie ma już o czym pisać, ruch przecież zamarł. Ale czy na pewno?

Czarna majówka

Obserwowaliśmy to, co dzieje się na drogach. Liczba zabitych podczas tegorocznej majówki, gdy teoretycznie nie opuszczaliśmy najbliższej okolicy, jest zatrważająca. Od 24 kwietnia do 6 maja zginęło 76 osób. To średnio 6-7 osób dziennie, czyli dokładnie tyle, ile zginęło dziennie podczas majówki w 2019 r., gdy bez przeszkód poruszaliśmy się po całym kraju.

Wracamy do aktywności

Od 25 kwietnia obserwujemy  gwałtowny wzrost wypadków drogowych. Rząd ogłosił częściową liberalizację restrykcji, powoli wracamy do normalnej aktywności, a samochodów osobowych na drogach jest więcej niż w kwietniu, gdy natężenie ruchu spadło wyraźnie. W kwietniu na drogach częściej niż w latach ubiegłych widzieliśmy ciężarówki i samochody dostawcze. Szczęśliwie wirus w transporcie nie przeszkodził – dostawy się przecież odbywały.

Jazda na podwójnym gazie

Niestety zmniejszony ruch zachęcił też wielu kierowców do tego, by wsiąść do samochodu pod wpływem alkoholu. Być może wielu kierowców liczyło na to, że policja zajęta nadzorem nad osobami w kwarantannie, nie złapie ich na podwójnym gazie. Już przed pandemią obserwowaliśmy, że skłonność do jazdy po alkoholu nadal jest niestety dość wysoka. Spadkowy trend, który obserwowaliśmy tu przez kilka lat, znów się odwraca. W trakcie tegorocznej krótkiej majówki pijanych było niemal tylu samo co w ubiegłym roku. To prawie 900 osób!

Podsumowanie Narodowego Programu BRD

Niepokojące dane płyną też z podsumowania ośmioletniego Narodowego Programu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Cele nie zostały zrealizowane. Nie zredukowaliśmy liczby ofiar śmiertelnych na drogach o połowę, ani liczby rannych o 40 proc. w stosunku do 2010 r. Społeczne koszty wypadków wzrosły, jak donosi portal BRD24.

Wypadków będzie więcej?

Warto więc zadać sobie pytanie, co będzie, gdy wrócimy do aktywności sprzed pandemii?

Możemy śmiało przypuszczać, że ruch się zwiększy. Wiele osób przesiądzie się z komunikacji miejskiej do aut. Wiele osób stwierdzi, “no wreszcie – powrót do pracy!” Pełni nadziei w sercach wyruszą nie zważając na to, co się wokół nich dzieje. Niektórzy, choć uważają się za dobrych kierowców, po dłuższej przerwie zwyczajnie wyjdą z wprawy. Możecie mówić – nie ma na to twardych dowodów! Nie ma? Mamy nasze badania, które mówią o tym, jak głęboko jest w nas zakorzenione przekonanie, że przepisy drogowe to tylko sugestia…

Musimy się zmienić

Wracamy więc do naszej kampanii. W przyszłym tygodniu opublikujemy wyniki badania, mamy nadzieję, że informacja o fatalnych przyzwyczajeniach polskich kierowców da nam do myślenia. Przestrzeganie przepisów, a przede wszystkim zdjęcie nogi z gazu, nie ma nic wspólnego z infrastrukturą, olbrzymimi inwestycjami drogowymi, programami BRD. To kwestia, która zależy od każdego kierowcy. A na razie nie widać tu pozytywnych zmian.

 

Współautorzy: Agnieszka Durska, Agnieszka Dąbrowska, Łukasz Kulisiewicz, eksperci PIU